W piątek razem z całym światem obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W różnorodności, w tym w różnorodności językowej, tkwi bogactwo ludzkości, dlatego cały miniony tydzień upłynął nam pod znakiem zagadnień językowych.
Spacerując po korytarzach, można było dowiedzieć się co nieco o mowie zwierząt (pies Jasia i pies Johna nie szczekają tak samo!), zgłębić tajniki naszego – ponoć niełatwego – języka ojczystego, połamać sobie język, mówiąc o królu Karolu czy małej mieszkance Konstantynopola, oraz przypomnieć sobie podstawowe terminy gramatyczne.
Podczas lekcji uczniowie poznawali dzieje polszczyzny, rozwiązywali quizy językowe, słuchali wykładów profesora Miodka, oglądali kryminał o okradzionych literach i bujali się w rytm rapu o znakach diakrytycznych. Bo właśnie na obecność kropek, kresek i ogonków poloniści postanowili zwrócić szczególną uwagę podczas tegorocznych obchodów MDJO (zachęcamy do udziału w konkursie LINK).
Mówiąc o różnorodności językowej, należy też wspomnieć o zróżnicowaniu naszej polszczyzny: gwarach, dialektach, języku potocznym. Uczniowie, którzy często słyszą, że „ciężka to może być torba ziemniaków, a nie praca ze słownikiem” oraz że w szkole można się jedynie denerwować, a nie „wkurzać”, tym razem postanowili przeegzaminować nauczycieli. Ochędóstwo, gędźba, imponderabilia, safanduła, czyli słowa, które pojawiają się codziennych rozmowach belfrów, to banał – młodzież nie ma co do tego wątpliwości. Ale czy nauczyciele wiedzą, co oznacza eluwina, masno, dzban, odjaniepawlić czy XD? Cóż... Na szczęście jest szkoła i nauczyciele mają się od kogo uczyć.